niedziela, 28 czerwca 2015

Koniec

Konczę z blogiem na zawsze. To skąplikowane by wam to tłumaczyć, usune go jak bede miała czas

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział XXVI

Violetta*
Oglądałam zza okna całą sytuacje. Ucieszyłam się w duchu. Nagle ktoś objął mnie w talli.
- nie ładnie tak podglądać- zaśmiał się mój ukochany
- musiałm zobaczyć Mateusza reakcje- powiedziałam odwracając się w jego stronę
- jaką reakcje- spytał
- później ci opowiem- musnełam jego usta
- okej, chodź zbieramy się, musisz się przespać bo znów cała noc będzie nie przespana- uśmiechnął się do mnie promiennie
- pójdę tylko zobaczyć się z mamą i zaraz przychodzę- znów musnełam jego usta i poszłam szukać mamy. Dziwne nigdzie jej nie było.
- Pablo? Wiesz może gdzie jest mama?- spytałam mojego ojczyma
- powinna być w łazience- powiedział i się uśmiechnął
- dzięki- powiedziałam i udałam się do wymienionego wyżej miejsca. Stała przed lustrem i poprawiała swój makijaż.
- mamo chcemy już iść, mogła byś po wszystkim zamknąć salę?- spytałam
- oczywiście Violu- podałam jej klucze i się do niej przytuliłam
- nie wierzę, że już wyszłaś za mąż, przecież tak niedawno przewijałam ci pieluchy- powiedziała gdy się odsuneliśmy od siebie. Zachichotałam cicho.
- ciągle mi powtarzasz, że ten czas tak szybko leci itd.- zaśmiałyśmy się i znów się przytuliliśmy
- leć do Leona- powiedziała z uśmiechem
- okej pa- wyszłam. Zobaczyłam, że Leon rozmawia o czymś. Gdy podeszłam do nich umilkli.
- co jest?- spytałam
- nic- powiedziała ze sztucznym uśmiechem Fran- to ja już pójdę pa- pocałowaliśmy się w policzek. Wsiedliśmy do samochodu. Oczywiście Leoś kierował. Kocham patrzeć na niego. Ogólnie całego go kocham.
- wiesz, że Ana jest w ciąży?- spytałam
- nie wiedziałem to super- uśmiechnął się kładąc rękę na moim udzie masując.
- kocham cię- szepnełam
- ja ciebie też, a kiedy my postaramy się o małego Verdaska?- spytał
- no nie wiem, może dziś w nocy, albo nawet teraz- zaśmiałam się. Szatyn stanął na poboczu
- jak teraz to teraz- mówił całując moją szyję
- żartowałam- zachichotałam
- jak to żartowałaś? Nie chcesz mieć ze mną dziecka?- spytał odsuwając się ode mnie
- kochanie, oczywiście, że chce mieć z tobą dzieci. Żartowałam tylko z tym, żebyś teraz mnie spłodził- uśmiechnełam się do niego, on tylko musnoł mnie w usta i jechał dalej
- już się bałem. Kocham cię, i chciałbym mieć już małego Verdaska- zaśmiał się. Gdy dojechaliśmy do domu. Leon kazał mi się położyć, byliśmy w sypialni i nagle zadzwonił mój telefon. Odebrałam go, był to Marotti
V: halo?
M: dzień dobry, przepraszam Violu, że cię niepokoję, ale mamy dla ciebie propozycje nie do odrzucenia
V: tak?
M: chcemy byś zagrała główną rolę w serialu "Martina", film odbędzie się w BA więc nie będziesz musiała nigdzie wyjeżdżać. Będziemy kręcić cały miesiąc więc się przygotuj
V: dobrze
M: wiedziałem, że się zgodzisz do zobaczenia za dwa miesiące.
Rozłączyłam się. Szczęśliwa, rzuciłam się na Leona.
- dostałam rolę w serialu- przytuliłam się do mojego ukochanego
- to wspaniale, lecz cię rozczaruje, nie będziesz w nim grała- mówił poważnym tonem
- co? Dlaczego?- awanturowałam się
- nie chce byś wyjeżdżała na pare miesięcy- powiedział
- ale ten film będzie grany tu w BA- szepnełam
- naprawdę?- kiwnełam twierdząco głową- to gratuluję ci, głównej roli, ale będę na wszystkim- zaśmiałam się
- nawet musisz tam być- pocałowałam go
- no dohra a teraz spać- klepnoł mnie po pośladkach. Zaśmiałam się i poszłam spać. Obudziłam się w nie swoim łóżku, i nie w swoim pokoju. Ubrana byłam tylko w czerwoną koronkową bielizne. Niepewnie wstałam i podeszłam do okna. Nie mogę w to uwierzyć jestem w Barcelonie. Nie mogę w to uwierzyć.
Leon*
Gdy tylko moja ukochana zasneła, wziąłem walizki, moje i Violi, które spakowała nam Fran. Następnie zaniosłem moją żone do samochodu. Następnie do prywatnego samolotu. Polecieliśmy do Barcelony w pięciogwiazdkowym hotelu w sypialni, rozebrałem Violę i położyłem na łożu małżeńskim. Wyszłem na chwileczkę, do łazienki. Gdy weszłem do sypialni, moja ukochana stała przed oknem, gdy mnie zobaczyła żuciła mi się na szyje.
- kocham cię, jesteś najlepszy! Kiedy to zorganizowałeś?- spytała
- nie, ważne, pomagała mi w tym Fran- uśmiechnołem się promiennie a ona wbiła się w moje usta
- nawet nie wsz jak się cieszę- wyszeptała i znów wbiła mi się w usta.
- mmm... ostra kocica, wybacz zaczekaj do wieczora, teraz się ubieraj idziemy na miasto- wymruczałem jej do ucha. Zrobiła to o co prosiłem. Szliśmy parkiem.
- rozumiem, że ten temat z dzieckiem jest przesunięty- przerwałem cisze, która pomiędzy nami panowała.
- dlaczego?- spytała zatrzymując się
- bo będziesz grać główną role w serialu
- skarbie, to nie zmienia faktu, że nie chce mieć dzieci. Jeśli zajdę w ciążę to nie zagram w tym filmie i już- spojrzała mi w oczy
- ale ta okazja, może się już nie powturzyć- powiedziałem łapiąc ją w talli.
- wole z tobą założyć rodzinę niż grać w tym serialu. Bardzo cię kocham, i nie zamierzam rezygnować z dziecka tylko dlatego bo mam grać. Rodzina jest na pierwszym miejscu, dla niej zrezygnowała bym z tej sławy, ze wszystkiego- pocałowała mnie. Nie powiem ucieszyło mnie to
- słoneczko ja chce twojego szczęścia- przerwała mi
- ja jestem szczęśliwa, i wiesz co chodź, postaramy się dziś o dziecko- złapała mnie za rękę i zaprowadziła mnie do apartamentu. Tam wiadomo co się stało. Następnego dnia obudziłem się przed szatynką. Zaczołem ją całować najpierw po szyi następnie.
- mmm.. co za miły poranek- wymruczała
- skarbie pora wstawać- ona otworzyła oczy po czym mnie namiętnie pocałowała. Wzieliśmy szybki prysznic po czym się ubraliśmy i zeszliśmy do restauracji zjeść śniadanie. Po posiłku poszliśmy zwiedzać. Gdy zmęczeni wracaliśmy do hotelu spotkaliśmy Marottiego.
- witajcie Violetto mam złą nowine- zaczoł
- jaką?- spytała moja żona
- nie mamy chłopaka, który by zagrał twojego chłopaka w serialu- zaczoł
- przepraszam, ale oni tam będą odgrywać jakieś sceny erotyczne?- spytałem
- nie, spokojnie będą tylko się całować- zaśmiał się a we mnie się coś zagotowało
- no to nie wyrażam zgody na to, by moja żona grała w tym serialu- wyostrzyłem słowa "moja żona"
- Leon..- spojrzała na mnie
- ale to będą udawane pocałunki- zaczoł na co mu przerwałem
- udawane nie udawane wyraziłem już swoją opinie- powiedziałem stanowczo
- a ja mam pomysł, może mojego chłopaka mógł by zagrać Leon? Przecież jest przystojny, utalentowany, ma dobrą figure i wogóle taki cudowny jest. W tedy pocałunki będą prawdziwe nie udawane- spojrzałem na nią zdziwiony
- to dobry pomysł lece odezwe się czy komisja sië zgodzi pa- krzyknoł i odszedł.
Ludmiła*
Po weselu Violi obudziłam się w łóżku nie sama! Był obok mnie Federico. Byliśmy cali nadzy. Szybko wstałam poszłam pod prysznic i wykonałam wszystkie czynności poranne. Gdy wyszłam mężczyzny nie było. Zeszłam do kuchni, robił naleśniki.
- Ludmi..- zaczoł
- wiem, to nie miało mieć miejsca po prostu to była chwila zapomnienia. Najlepiej będzie jeśli o tym zapomnimy- powiedziałam nie patrząc na niego. Bardzo go kocham i nie chce ani jednej chwili, którą z nim przeżyłam zapomnieć.
- a jeśli ja nie chce o tym zapomnieć?- zamórowało mnie
- nie mówmy już o tym- dalej przemilczyliśmy cały posiłek. Gdy wyszedł wziełam torebkę i wyszłam z domu.
- jak to jej nie ma?- spytałam Fran
- no normalnie wyjechała na miesiąc miodowy z Leonem- uśmiechneła się promiennie
- i nic mi o tym nie powiedziała?- byłam wkurzona
- nic o tym nie wiedziała- usprawiedliła ją, a ja wziełam torebkę i wyszłam bez żadnego słowa.
*
*
*
*
Rozdział taki sobie :-P nie uważacie, że u Leonetty jest trochę za słodko?  Coś się wydarzy może w następnym :-) do następnego papa.. :-*
Ps. Przepraszam za błędy

 z okazji tej, że mam dziś urodziny to pojawia się rozdział, ale to nie oznacza, że blog jest odwieszony, jak narazie jest zawieszony. 
Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie zapomnieliście i nie zapomnicie mnie. papatki kocham was bardzo mocno. Zaczełam, już nowe opowiadanie pisać, bo na to nie mam siły ani weny już. 
Ono nie dotyczy Leonetty przeprszam was za to z góry. 
Wybaczcie i do zobaczenia
:*